niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 4 - Spotkanie.



* Marcela *

Był kolejny dzień, który spędzałam w Londynie. W pokoju spałam sama. Barbara miała duże mieszkanie i dla każdego znalazłoby się tam miejsce. Wstałam i podeszłam do okna. Miałam piękny widok na panoramę stolicy. Harris’owie mogli sobie na to pozwolić, chodź to nie oni kupili jej te lokum. Barbara sama na nie zapracowała. Zrobiło mi się jej żal. Moja kuzynka musiała do wszystkiego sama dojść. Rodzicie nic jej nie dali. To znaczy, pewnie by i dali, ale ona nigdy nic od nich nie chciała. Była 6 rano, a ja już nie spałam. Myślałam nad tym co wydarzyło się wczorajszego dnia. Niall był taki czuły w stosunku do Barbary, że aż mi się zrobiło ciepło na sercu. Miała ogromne szczęście, że go poznała. Dla mnie to było wiadome, że to tylko kwestia kilku dni, kiedy będą razem. Szkoda, że ja nie miałam nikogo takiego. Zmrużyłam oczy i myślałam przez chwilę co powinnam teraz zrobić. Wyjęłam z szafy ciuchy i szybko je założyłam. Poszłam do łazienki i się w niej ogarnęłam. Wyszłam z pokoju i zerknęłam do kuzynki. Oczywiście jeszcze smacznie spała. Postanowiłam zostawić jej kartkę. Poszłam do kuchni i napisałam jej krótką wiadomość, że idę się przejść. Założyłam na siebie ciepłą, czerwoną bluzę i wygodne tego samego koloru buty. Przejrzałam się w lustrze. Granatowe rurki idealnie do tego pasowały. Zadowolona wyszłam ze środka. Podeszłam do windy i wcisnęłam odpowiedni guzik. Po chwili do niej weszłam. Już miała się zamknąć, ale ktoś w ostatniej chwili do niej wbiegł. Był to wysoki i dobrze zbudowany chłopak raczej w moim wieku. No może trochę starszy. Odwróciłam wzrok i zajęłam się skubaniem rękawa mojej bluzy. Poczułam na sobie jego wzrok. Zerknęłam na niego,  a on przyjaźnie się do mnie uśmiechnął. Wyciągnął do mnie rękę i się przedstawił.
- Marcelina – odpowiedziałam. Coś jednak nie dawało mi spokoju. – Paweł to imię polskie – stwierdziłam.
- Od trzech lat tu mieszkam – powiedział mi w moim ojczystym języku.
- Przyjechałam tu na wakacje do rodziny – wyjaśniłam.
- Jak dobrze spotkać kogoś ze swoich stron. Wiesz, że od bardzo dawna nie mówiłem po polsku ? To takie dziwne i okropne – stwierdził, kiedy wyszliśmy z windy.
- Rozumiem cię. Mogę zadać ci pytanie ? – zapytałam.
- Jasne – odpowiedział.
- Co robisz tu tak wcześnie ? – spytałam wychodząc z wieżowca. Na zewnątrz było bardzo zimno, więc mimowolnie włożyłam ręce do kieszeni bluzy.
- O to samo mógłbym spytać ciebie – uśmiechnął się. – Nie mogłem spać i tak jakoś. Nie wiem czemu tak naprawdę wyszedłem. Po prostu coś mi powiedziało, że powinienem wyjść z domu i … nie będę wnikał. Dzięki temu czemuś poznałem ciebie – odwróciłam wzrok i próbowałam się nie zarumienić. – A ty ?
- Chciałam iść na długi spacer – odpowiedziałam.
- Chyba wiem, gdzie możemy się przejść – powiedział. - Oczywiście, jeśli chcesz - sprostował szybko.
- Oddaje się w twoje ręce - znałam go minutę ? Może dwie, a mu zaufałam. Jestem pokręcona. Tak więc razem poszliśmy wzdłuż ulicą. Potem wsiedliśmy do metra i pojechaliśmy gdzieś daleko. Wysiedliśmy na ostatniej stacji. Po 10 minutach doszliśmy do ogromnego parku, który zajmował także część lasu. Spacerowaliśmy co chwila wybuchając śmiechem. Ucieszyłam się, że mogę z nim porozmawiać tak otwarcie. Znaliśmy się zaledwie od jakiś dwóch godzin, ale czułam jakbyśmy znali się od dawna.
- Moi rodzice od zawsze chcieli, żebym był kimś ważnym, poważanym. Żeby nigdy mi niczego nie brakowało. Dużo wagę przywiązywali do mojej nauki dlatego bez problemu zdałem maturę no i dostałem się tu na studia, które w tym roku skończyłem – opowiadał.
- Jaki kierunek ? – zapytałam.
- A jak myślisz ? Na kogo ci wyglądam ? – po czym zaczął się wygłupiać. Parsknęłam śmiechem i zatrzymałam się. Przez chwilę się mu przyglądałam.
- Emm...pracujesz pewnie w jakiejś firmie – zastanawiałam się głośno. 
- Tak. Jestem tłumaczem – wyjaśnił. Zatkało mnie. 
- A jakie znasz języki ? - zapytałam chcąc nie chcąc.
- Przekładam angielki, polski, francuski i hiszpański - odpowiedział spoglądając na mnie.
- Mój tata umiał te same języki - przemknęło mi przez myśl.Przez dłuższą chwilę szliśmy w milczeniu.
- Jak podoba ci się Londyn ? - zapytał. 
- Wiesz … nie jestem tu pierwszy raz. To znaczy pierwszy jeśli chodzi, że sama, bo … mój tata – tutaj na chwilę się zatrzymałam. Złapałam oddech i zaczęłam kontynuować. – Mój tata jest rodowitym Brytyjczykiem. Wychował się w Londynie i tu mieszkał. Któregoś dnia zapoznał moją mamę, zakochali się i zamieszkał w Polsce – opowiadałam. – Na niektóre święta przyjeżdżaliśmy tutaj do rodziny, widziałam jak tata tęskni za nimi. Zawsze chciał, żebym tu zamieszkała z moją siostrą. Rodzice mieli plany wobec mnie, żebym tu studiowała, ale chyba zawaliłam maturę i nici z tego – mówiłam.
- Może wcale nie poszło ci tak źle – próbował mnie pocieszyć.
- Jasneee, pomyliłam wszystko. Najprostsze zadania mam źle i … - nie dokończyłam, bo mi przerwał.
- Chcesz tu się uczyć ? – przez chwilę rozważałam. Pokręciłam przecząco głową i przegryzłam wargę.
- Uparci rodzice, którzy mają wielkie plany wobec swojego dziecka – stwierdził Paweł. – Skąd ja to znam – powiedział ironicznie. – Niech zgadnę, twój tata powiedział, że będzie … - w tym momencie przestałam słuchać. Zatrzymałam się i usiadłam na pobliskiej ławce. – Ej ? Coś nie tak ? – spytał.
- Mój tata nie żyje od roku  – szepnęłam. Opuściłam głowę i zakryłam twarz w dłoniach.
- Marcelina, ja … - dotknął mojej dłoni i mnie przytulił. – Wiem, że teraz bardzo cierpisz, ale musisz się z tym pogodzić – tłumaczył. Podniosłam głowę i zerknęłam na niego.

***

Gdy się ogarnęłam, w parku pojawiło się mnóstwo ludzi. Szybko pożegnałam się z Pawłem, który poszedł prosto do pracy, a sama ruszyłam do domu. Nie chciałam jechać metrem, więc miałam przed sobą przynajmniej godzinę drogi. Szłam spokojnie, nie zważając na mijających mnie ludzi. W pewnym momencie ktoś pociągnął mnie za rękaw i próbował zaciągnąć w zaułek pomiędzy dwoma budynkami.
- Puść mnie ! - krzyknęłam, ale chłopak zasłonił mi usta ręką. Szamotałam się z nim przez chwilę, aż nie zdjął kaptura i okularów.
- Spokojnie to ja, Louis - usłyszałam dobrze znany mi głos. Nie wiem czemu, ale rozpłakałam się w tym momencie. Tomlinson spojrzał na mnie zdezorientowany. - Ej, przepraszam. Marcela nie chciałam cię przestraszyć - mówił spokojnie, przytulając mnie.
- Nie po prostu ja ... - chciałam mu wszystko powiedzieć, ale nie mogłam. To było za wcześnie. Nie mogłam sobie na to pozwolić. Chodź czułam, że to najlepszy moment.
- Tak ? Co się stało ? - dopytywał.
- Nic - odwróciłam wzrok i rękawem wytarłam twarz. - Czemu mnie tu zaprowadziłeś ? - zapytałam. Przez chwilę przyglądał mi się uważnie, ale potem na jego twarz zagościł uśmiech.
- Uciekałem przed fankami, a gdy zobaczyłem ciebie pomyślałem, że się z tobą przywitam - powiedział.
- Fajnie masz przywitania - roześmiałam się.
- Nie dałaś mi szansy - przewrócił oczami i cmoknął mnie w policzek. Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Czułam, że się zarumieniłam.
- Muszę już iść do domu - mówiąc to spojrzałam na niego.
- Oj chyba nie musisz - powiedział tajemniczo. - Niall pojechał do Barbary i pewnie trochę u niej posiedzi, a ty chyba nie chcesz im przeszkadzać ? - puścił mi oczko i szelmowsko się uśmiechnął.
- To co proponujesz ? - spytałam coraz śmielej. Nie wiem czemu, ale on mnie tak strasznie onieśmielał. Najlepiej bym się chowała, gdy do mnie mówi, bo ... nie wiem. Nie ogarniałam siebie.
- Mam wolny dom. Co powiesz na dobry obiad ugotowany przez mła ? - zapytał.
- Zjadłaby najpierw śniadanie - przyznałam przegryzając wargę.
- Biedulka moja - zniżył głos Louis na co się zaśmiałam. - Chodź - założył z powrotem kaptur i ciemnie okulary. Poszliśmy razem do jego samochodu nigdzie się nie zatrzymując.

***

- Zaraz wszystko będzie gotowe - uśmiechnął się Tommo wyjmując z lodówki warzywa. Miał na głowie czapkę szefa kuchni z czego cały czas się śmiałam. Siedziałam na wysokim krzesełku przy blacie kuchennym i podziwiałam mistrza.
- Może w czymś ci pomóc ? - zaoferowałam się.
- Nie, poradzę sobie sam. Jesteś moim gościem - i spojrzał na mnie tym swoim wzrokiem. Bałam się tego. Odwróciłam wzrok i rozejrzałam się po kuchni. Było bardzo czystko jak na piątkę facetów. Domyślałam się, że może być im trudno utrzymać porządek.
- Sami sprzątacie i gotujecie ? Nie macie pomocy domowej ? - spytałam zmieniając temat.
- Stwierdziliśmy, że sami damy sobie radę - mówił krojąc paprykę. - Niall kocha robić zakupy, ja gotuję z Harry'm, Liam uwielbia sprzątać, a Zayn ... przegląda się w czystych naczyniach - podsumował. - Ał, kurde ... - krzyknął i podstawił rękę pod kran. Zobaczyłam, że spływająca woda przybiera intensywny kolor czerwieni. Na desce była strużka krwi, na nożu także.
- Co ty zrobiłeś ?! - przeraziłam się, gdy zobaczyłam jego rękę.
- Lekkie draśnięcie - próbował zgrywać bohatera, ale widziałam, że strasznie go boli.
- Gdzie macie apteczkę ? - zapytałam, kiedy oprzytomniałam. Wskazał mi na szafkę po lewej stronie. Szybkim ruchem wyjęłam czerwone pudełko. Rozłożyłam na stole potrzebne rzeczy i ręcznik. - Chodź tutaj - poprosiłam. Chłopak nie pytając o nic zrobił co kazałam. Usiadł obok mnie kładąc dłoń na ręczniku.
- Wiesz co robisz ? - zapytał, gdy zaczęłam wycierać jego rękę wodą utlenioną.
- Chyba nie wiesz ... dobra, nie ważne. Tak, wiem co robię - powiedziałam poważnie. - Rana nie jest duża i obędzie się bez szycia - stwierdziłam dokładnie oglądając przecięte miejsce. W apteczce było wszystko. Przynajmniej to co było mi potrzebne. Zmroziłam rękę, a potem zaaplikowałam lek w zastrzyk.
- Moment, możesz robić zastrzyki ? Do tego trzeba mieć specjalne uprawnienia - widziałam jak się boi.
- Nic nie poczujesz - obiecałam. Pięć minut później miał już założony opatrunek. - Boli ? - spytałam lekko dotykając dłoń przez bandaż.
- Nie, już nie. Dzięki - dostałam w tym momencie drugiego buziaka w policzek. Jakie to było słodkie. Jeju.

* Barbara *

Przebudziłam o 10. Wstałam z łóżka i odsłoniłam zasłony w pokoju. Promienie słoneczne zagościły w moim królestwie. Poszłam do łazienki, rozczesałam swoje długie włosy i zrobiłam sobie lekki makijaż. Postanowiłam iść do Marcelinki i ją obudzić. Zdziwiłam się kiedy zastałam puste łóżko. Ruszyłam do kuchni w oczekiwaniu znalezienia karteczki. Nie myliłam się.
- Może nie długo przyjdzie - powiedziałam sama do siebie wyjmując z lodówki jedzenie. Zrobiłam sobie kanapki i zaczęłam je jeść, gdy dostałam sms-a. Od Niall'a. Napisał mi, że nie długo do mnie wpadnie, bo w domu nie ma życia. Harry pokłócił się z Liam'em, jakaś ostra sprzeczka. W domu zapanowała nie zbyt miła atmosfera, więc postanowił do mnie przyjechać. Dokończyłam śniadanie w błyskawicznym tempie. Pobiegłam do pokoju i ubrałam się w wygodny strój. Zdążyłam użyć swoich ulubionych perfum, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Poprawiłam jeszcze spadający kosmyk włosów i poszłam otworzyć.
- Hej - powiedzieliśmy sobie w tym samym momencie.
- Wejdź - zaprosiłam uchylając drzwi. Chłopak wszedł do środka i ustał blisko mnie. Przytuliłam go na przywitanie, ale on zatrzymał swoje ręce na moich biodrach. Zbliżył swoją twarz do mojej i spojrzał mi w oczy. Po chwili nasze usta złączyły się w czułym pocałunku.
- Przepraszam - szepnął, gdy oderwaliśmy się od siebie.
- Nie masz za co - odpowiedziałam i wtuliłam się w niego jeszcze raz.
- Poświęcisz dzisiejszy dzień dla mnie ? - zapytał.
- Oczywiście, że tak - zgodziłam się od razu. Wiedziałam, że moja kuzynka nie będzie miała mi tego za złe.
- No to mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia - powiedział tajemniczo.
- Gdzieś pójdziemy ? - spytałam.
- Tak, ale więcej nic nie powiem - zmrużył oczy i wziął mnie za rękę. - Chodźmy.
- Chwilka - ruszyłam do pokoju, ale zawróciłam się. Podeszłam do niego, musnęłam jego usta i dopiero wtedy poszłam do swojego pokoju. Niall tylko się uśmiechnął i usiadł na kanapie, żeby na mnie poczekać. W mgnieniu oka zdjęłam ciuchy, które dosłownie przed chwilą założyłam i zmieniłam je na świetną moim zdaniem sukienkę. Zmieniłam buty i wyszłam z pomieszczenia. Blondyn już był przy mnie. Trzymając się na ręce wyszliśmy z wieżowca.

***
- Ale tu pięknie - zachwycałam się podziwiając widok. Niall zaprosił mnie na lunch do Heron Tower. Była to otwarta restauracja na 39 piętrze. Panorama miasta była nie do opisania.
- Ty jesteś piękniejsza - usłyszałam głos za sobą. Męskie dłonie otuliły mnie i poczułam perfumy, które mnie zniewalały. Odwróciłam się i znalazłam się w minimalnej odległości od Niall'a. - Mam coś dla ciebie - mówiąc to wyjął z kieszeni marynarki małe pudełeczko. Podał mi je. Z chęcią je otworzyłam, a moim oczom ukazała się piękna bransoletka.
- Ale ... - nie wiedziałam co powiedzieć. Zamurowało mnie. Niall wyjął ją z pudełka i z łatwością założył mi ją na rękę. - Ja nie mogę tego przyjąć ... - mówiłam, ale zasłonił mi usta pocałunkiem.
- Kocham cię - szepnął mi prosto w oczy. Objęłam jego szyję dłońmi. Spojrzałam na nadgarstek i zbliżyłam swoją twarz do jego ucha.
- Ja ciebie też Niall - zobaczyłam w jego oczach szczęście. Mój kochany blondynek.

* Angela *

Do zakończenia roku było równo dwa tygodnie. Tego dnia nie miałam spotkać się z Mikołajem, bo miał iść do pracy. Wstałam z łóżka koło południa i poszłam do łazienki. Uczesałam się i lekko pomalowałam. Wyszłam z pomieszczenia i z szafy wyjęłam swoją ulubioną sukienkę. Szybko się ubrałam i poszłam na dół. Mama siedziała w swoim gabinecie i prowadziła rozmowę przez telefon. Na migi pokazałam jej, że wychodzę. Ta przecząco pokiwała głową.
- I tak pójdę - powiedziałam. Ta tylko przewróciła oczami i kontynuowała rozmowę. Zadowolona wyszłam z domu kierując się w stronę firmy, w której pracował mój chłopak. Chciałam zrobić mu niespodziankę.

***

Szłam ulicą zwracając uwagę kilku mężczyzn, którzy zagwizdali na mój wygląd. Zawsze lubiłam być w centrum zainteresowania, ale w tamtym momencie miałam ochotę do nich podejść i walnąć w mordę. Jednak powstrzymałam się. Przechodząc koło kawiarni postanowiłam do niej wejść, bo miał się odbyć w niej konkurs. Uczestnikami mieli być wokaliści i wszyscy muzycy, oczywiście amatorzy. Weszłam do środka i podeszłam do lady.
- Przepraszam, ja chciałam zapisać się na konkurs - powiedziałam do starszego pana, który obsługiwał.
- Tu masz ulotkę, wszystko na niej pisze co i jak, a na odwrocie napisz swoje dane - podał mi kartkę i długopis i wrócił do pracy. Usiadłam na podwyższonym krzesełku i zabrałam się do czytania. Po chwili do kawiarni przyszła jakaś para zakochanych. Dziewczyna była uwieszona na chłopaku, jak płaszcze na wieszaku. Jak tak można ? Obściskiwać się z chłopakiem w miejscu publicznym ? Nie zwracając na nich uwagi zaczęłam wpisywać swoje dane osobowe, ale do czasu kiedy usłyszałam chłopaka.
- Poproszę dwa razy kawę - moje serce zamarło, a każdy mięsień drgnął. Znieruchomiałam. Odwróciłam się, a moim oczom ukazał się nikt inny a Mikołaj z jakąś lalą u boku. Gdy mnie zobaczył jego twarz przybrała minę zdenerwowania.
- Jak mogłeś ty podły kłamco ?! - warknęłam na całe gardło i podeszłam do niego. - Jesteś beznadziejnym dupkiem, który myśli, że mu wszystko wolno ! Nienawidzę cię , rozumiesz ?! - krzyczałam policzkując go.
- Ale, Angel to nie ... - chciał powiedzieć każdemu dobrze znaną śpiewkę, ale mu przerwałam.

- To koniec ! The end na zawsze ! - mówiąc ostatnie wybiegłam z budynku. Biegłam między ludźmi, aby jak najszybciej dotrzeć do domu. Nie zważałam na to, że patrzą się na mnie jak na wariatkę. Miałam to gdzieś. Gdy przekroczyłam teren naszego domu rozpłakałam się jeszcze bardziej. Mama widząc mnie chciała od razu interweniować, ale powiedziałam jej, że chce być sama. Weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. W mojej głowie były setki myśli, a uczucia ruszyły niczym lawina. Miłość łączyła się z nienawiścią. Podbiegłam do plakatu.
- Harry ... - płakałam dotykając jego twarzy. - Ty byś nigdy mi tego nie zrobił ... - usiadłam na podłogę i zakryłam twarz dłońmi. Zaraz też poczułam na sobie dłonie mamy. O nic nie pytała, o nic nie prosiła. Po prostu przy mnie była.


******
Święta, święta i po świętach ! Niestety. Wrócą za rok :)  Tak, wiem. Miałam dodać nexta w piątek, a dziś niedziela, ale i tak nikt nie zwrócił na to uwagi. Liczba wejść wzrasta, a komów brak. Cały czas to piszę, ale taka jest prawda. Fajnie, no nie ? Ja piszę, dodaję, a nikt nie komentuję. No oprócz Magdy ( :* ) , której serdecznie dziękuję. Ale serio ? Jedna osoba ? Na moim poprzednim blogu było po kilka komentarzy, a teraz ... sami widzicie.
Zastanawiam się nad wstrzymaniem bloga. Albo nawet jego usunięciu. To już chyba koniec mojej "wielkiej kariery" blogierki. Widać nie spodobał Wam się ten pomysł na idee nowego bloga. OK. Rozumiem. W przyszły piątek postaram się dodać następny. Jeśli sytuacja się nie zmieni podejmę decyzję. Nie żartuję.

Szczęśliwego Nowego Roku Kochani !!! <3















4 komentarze:

  1. Rozdział extra! ;** Ciekawe co stanie się dalej z Angelą, i z Marcelą i Lou ^^
    Następnym razem będę się upominać, jeśli na czas rozdziału nie dodasz xd i błagam nie usuwaj tego bloga, on jest super!

    OdpowiedzUsuń
  2. Suuuper rozdział. Z każdym rozdziałem ten blog coraz bardziej wciąga. ;))
    Teraz to bedę komentował, i sorry za nie dawanie komów wcześniej. Nie usuwaj tego bloga, pls <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zarąbisty rozdział! :) Tylko, że ja chce juz kolejny ^^ dołączę się do próśb Kuby i Magdy byś nie usuwała tego bloga :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział :3 czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń